Przed wielu, wielu laty, kiedy nie było jeszcze na świecie ani mnie, ani moich rodziców, ani nawet moich dziadków, panował w Polsce król Bolesław zwany Chrobrym.
Pewnego razu razem ze swoją drużyną wyruszył on na wielkie łowy. Dotarli aż do kresów państwa, do lasów nad brzegiem małej rzeczki Osy. Szczęście dopisywało myśliwym, upolowali już wiele dzików i saren, ale król wciąż był niezadowolony. Marzył o jeleniu.
Nagle zauważył w oddali dorodnego płowego jelenia. Pomknął za nim w głąb puszczy. Pościg trwał długo i chociaż koń Bolesława był szybkim rumakiem, to jednak nie udało się dogonić jelenia. Słońce już zachodziło, kiedy władca zorientował się, że zabłądził w tym dziwnym, tajemniczym lesie. Stanął na środku polany i rozejrzał się. Wokół niego rosły stare dostojne dęby. Było cicho i spokojnie. Postanowił tu przenocować. Położył się pod największym dębem i zasnął.
Przyśniła mu się piękna dziewczyna, miała długą zieloną suknię, a na jasnych włosach wieniec z gałązek dębowych. Pochyliła się nad śpiącym królem i rzekła:
– Jestem Dąbrówka, pani tego lasu. Pragnę, abyś w tym miejscu założył osadę. A ja będę opiekować się jej mieszkańcami, dopóki choć jeden dąb będzie rósł w tym lesie.
Kiedy Bolesław się obudził, dziewczyny już nie było. Król wypełnił jej prośbę, założył osadę i nazwał ją Dąbrówka Królewska.