Słów kilka o Florianie Laskowskim…


2 września w czasie interwencji naziemnej pilotów 4. Pułku Lotniczego z Torunia poległ kpt. pil. Florian Laskowski, który osobiście poprowadził 141. Eskadrę Myśliwską  tegoż pułku w celu powstrzymania niemieckiego natarcia prowadzonego w kierunku Gruty od strony Łasina. Okoliczności jego śmierci podawane zarówno przez stronę polską jak i niemiecką zawierają sprzeczne ze sobą informację. Kapral Józef Jeka lecący w tym samym kluczu co kpt. Laskowski  tak relacjonował: „Kapitan dostał od razu, jego maszyna stanęła w jednej chwili w płomieniach i zwaliła się miedzy Niemców. Po uderzeniu na pełnej szybkości o ziemię rozsypała się, silnik i jakieś płonące części poleciały w górę”. Zdjęcia samolotu, który pilotował Laskowski bez śladów opisanych zniszczeń zrobione przez Niemców we wrześniu 1939 r. wykluczają taką interpretację jego śmierci.  Do zestrzelenia polskich samolotów operujących 2 września w rejonie Gruty przyznaje się 21. zmotoryzowany batalion przeciwpancerny z 21. Dywizji Piechoty. „…myśliwce dokonały około godziny 14.00  nalotu na most na Osie przy Rogóźnie-Zamku (…) Zanim jednak polskie samoloty mogły wykryć, bez wątpienia, wartościowe, cele, nie mówiąc już o zaatakowaniu mostu w Rogóżnie-Zamku, niemiecka lekka artyleria przeciwlotnicza zestrzeliła już trzy z nich, a czwarty zdołał uciec”. Jednak na jego konto można zaliczyć samoloty, w których zasiadali ppor. Wladysław Urban i kpr. Benedykt Mielczyński. Laskowski natomiast rozbił się na polach w Grucie, w zupełnie innym rejonie,  co może niejako potwierdzić relacja kpt. Czesława Konarzewskiego: „Nalot tym bardziej był dla wszystkich zaskoczeniem, że nastąpił od strony Łasina. Był to nalot eskadry myśliwskiej kapitana Laskowskiego z toruńskiego pułku myśliwskiego”. Wydaję się, że najbardziej prawdopodobną historią wyjaśniającą śmierci dowódcy III Dywizjonu 4. Pułku Myśliwskiego przedstawił w rozmowie z Januszem Molskim mieszkaniec Gruty Dionizy Neumann. Jego zdaniem Laskowski został ostrzelany przez polskich żołnierzy w momencie, gdy próbował lądować trafioną i uszkodzoną nad niemieckimi pozycjami maszyną. Teorię tą uprawdopodabnia informacja podane przez płk. Bolesława Stachonia, który  dowodził lotnictwem i obroną przeciwlotniczą Armii „Pomorze” w 1939 r.: „Nieszczęściem dla lotnictwa naszego, a szczególnie towarzyszącego i łącznikowego, jest własna obrona przeciwlotnicza piechoty, która bez pardonu otwiera ogień do każdego samolotu, nanosząc duże straty i powodując niewykonanie zadań”. Kpt. Laskowski poległ w obronie polskiego nieba wykonując powierzone mu rozkazy. Być może okoliczności jego śmierci nigdy nie zostaną w 100. procentach wyjaśnione. Jego postawa, głęboki patriotyzm czy wkład jaki wniósł w szkolenie polskich pilotów zawsze będą towarzyszyć Jego historii co tylko podkreśla pochwała od dowódcy lotnictwa Naczelnego Wodza: „Bohaterskiemu Dywizjonowi cześć!”